Przypadek

Nie widzieli się pewno z 20 lat.
Nie dlatego, że się poróżnili czy coś. Mieszkali w oddalonych od siebie miastach, gdy się poznali, nie było jeszcze komórek, komunikatorów, twarzoksiążki. A zamiast „tiktoka”, w telewizji był wtedy środowy „Tik-tak”. Tak, dokładnie ten od tej śmiesznej pioseneczki: „Ja jestem Pan Tik Tak, ten zegar to mój znak (…)”
Nie mieli z sobą kontaktu, bo pochłonęło ich życie. Po prostu. Studia, zajęcia, dorosłość, potem rodzina, dzieci. Sami wiecie.

Jak się spotkali?
Przez licytację na facebooku, gdzie ktoś wystawia jakiś posiadany przedmiot, usługę, a ktoś po drugiej stronie licytuje. Gdy wygrywa, wpłaty dokonuje na konto tej czy innej zbiórki zazwyczaj potrzebującego dziecka i w zamian otrzymuje wylicytowany fant.

 Była więc wylicytowana płyta winylowa i konieczność umówienia się co do sposobu jej przekazania.
Tak się akurat szczęśliwie złożyło, że kilka dni po wygranej licytacji, Radek odwoził swoich rodziców na dworzec kolejowy, do Wrocławia, do którego relatywnie blisko miał Janek. Zaplanowali spotkanie.

Była godzina 6:45, ponieważ nie umówili się dokładnie, Janek krążył po budynku dworca kolejowego, szukając Radka, kiedy natknął się na nią.
Siedziała oparta o stolik w jakiejś dworcowej kawiarni. Nie, nie piła kawy. Spała. Obok niej leżały dwie reklamówki. Miała brązowe zaniedbane włosy, siwe odrosty. Wyglądała na bezdomną. Przyglądał się jej chwilę.
Nie, to nie mogła być ona…

Chciał podejść bliżej, żeby się przyjrzeć, porozmawiać, ale bał się ją spłoszyć. Nie wiedział jak zareaguje wyrwana nagle ze snu.
Kiedy tak stał, wahając się, nagle nadszedł Radek. Od razu się poznali, pomimo naciągniętych na twarze masek i pomimo sumarycznie dodatkowych 20 kg wagi. Spotkali się.
Ileż w tym było radości, pomimo tego, że wiele informacji znajdowali o sobie nawzajem w social mediach, to i tak było tyle spraw i rzeczy, które wydarzyły się przez te 20 lat, których próżno szukać w twarzy książki, że tygodnia było by mało, żeby o wszystkim mogli sobie opowiedzieć.

Dzień się skończył, obiecali sobie odnowić przyjaźń i być częściej w kontakcie, tym bardziej, że jak się okazało po latach dość niespodziewanie, obaj zakochali się w filmach Clinta Eastwooda i mają kolejną płaszczyznę do wymiany zdań, dzielenia się.
Nadszedł wieczór, Janek nie mógł zasnąć. Miał przed oczami kobietę z dworca. Czy to naprawdę była ona?
Postanowił nazajutrz pojechać znowu na dworzec i ją odszukać. Musiał się upewnić. No dobrze, a co jeśli to ona – myślał. Może straciła, pracę, mieszkanie? Postanowił, że odda jej do użytku swoje puste mieszkanie, które opuścił, gdy przeprowadzali się z rodziną do skromnego domku w małej podwrocławskiej wsi.
Zaprosi ją do pustego mieszkania, nie oczekując niczego w zamian. Nie, nie na zawsze, ale na tak długo, żeby mogła stanąć na nogi.
No dobrze, a co jeśli to jednak nie ona, ale osoba równie potrzebująca, w podobnej dramatycznej sytuacji? Czy ona nie zasługuje na pomoc, bo nie jest Twoją dawną znajomą? Czy nie powinieneś pomóc tej osobie, bez względu na to, czy znaliście się wcześniej?